Pisząc w październiku o zmianach, jakie zaszły w Domu Rekolekcyjnym Domowego Kościoła w Heluszu, obiecywaliśmy informować o tym, co się dzieje w tak ważnym dla nas wszystkich miejscu. Otóż dzieje się na prawdę wiele i na dużą skalę. Coś mogą o tym powiedzieć ci wszyscy, którzy wiele godzin ciężkiej pracy włożyli w każdą zmianę, jaka teraz jest gołym okiem widoczna. Żadna z tych zmian nie byłaby jednak możliwa, gdyby nie finansowy wkład całego Domowego Kościoła z archidiecezji przemyskiej i duże zaangażowanie pary diecezjalnej. To oni odwiedzają wszystkie wspólnoty, opowiadają o wykonanych pracach, przybliżają plany i proszą, proszą, proszą… O wpłaty, darowizny, osobiste zaangażowanie, polecanie znajomych, którzy mogą pomóc za rozsądne pieniądze. Efekty? Widać już od wejścia.

Hall Domu Rekolekcyjnego w niczym nie przypomina tego, który oglądaliśmy jeszcze w sierpniu, podczas pielgrzymki dziękczynnej Ruchu. Jest jasno, przestronnie, mimo likwidacji szatni i włączeniu jej do jadalni. Zniknął ogromny narożnik, może nawet wygodny ale zbyt duży i do tego trudny w utrzymaniu czystości. Jego miejsce zajął lekki ratanowy komplet wypoczynkowy, którego obicie idealnie pasuje do ciepłego odcienia koloru ścian. Gładki stiuk zaczyna się powyżej lamperii z płytek ceramicznych. Energooszczędne żarówki zamontowano w obniżonym miejscami suficie, a przestrzenna konstrukcja, doświetlona ściennymi kinkietami, prezentuje się znakomicie.

Szerokie, podwójne, przeszklone drzwi prowadzą do jadalni, która robi na przybyłych jeszcze większe wrażenie, niż hall. Wrażenie to jest szczególnie mocne w przypadku osób pamiętających to miejsce z czasów przedremontowych. A więc znowu gładkie, regipsowe ściany i niezbędna ze względów praktycznych kafelkowa lamperia. Wszystko połączone w jeden spójny projekt, którego nie powstydziłyby się znane z telewizji urządzające was Doroty i Katarzyny. Pięknie prezentują się nowe stoły, których grube blaty, złożone z wielu drewnianych elementów o różnych odcieniach, wsparto na czarnych, matowych nogach. Każdy z nich można przenieść lub ustawić inaczej, teraz jednak optymalnie wypełniają przestrzeń jadalni, powiększoną dzięki likwidacji szatni, wąskiego korytarzyka i pomieszczenia gospodarczego. Oświetlenie umieszczone w podwieszanych elementach sufitu dodaje ciepła wnętrzu, podobnie jak śnieżnobiałe, muślinowe firanki, upięte na oknach. Jak zdradziła para diecezjalna, gdy w sobotę wieszano firanki, przeciwległe ściany wciąż jeszcze były mokre od świeżo nakładanej farby.

Po wejściu na piętro czekają nas kolejne odsłony remontowych zmian. A wiec znowu spory hall, a w nim gładkie ściany i stonowane oświetlenie. Na podłodze nie ma brzydko lakierowanych, skrzypiących desek, zastąpiono je panelami. Jeszcze nie wszystkie prace zostały zakończone. Po wychodzących ze ścian końcówkach przewodów i rur można się domyślić, że zostanie tu stworzony aneks kuchenny. Rozwiązanie bardzo praktyczne i wręcz niezbędne dla nocujących w ośrodku rodzin, szczególnie tych z małymi dziećmi. W pełni wykończona jest natomiast wspólna dla piętra łazienka. Jest ona jedynie uzupełnieniem tych znajdujących się w pokojach.

Jeżeli o pokojach mowa: bywalcy Helusza nie znajdą już tego największego, bez łazienki, w którym stało kilkanaście piętrowych łóżek. Został przebudowany na dwa odrębne pomieszczenia, połączone segmentem łazienkowym tak, jak wszystkie inne na piętrze. W porównaniu z tymi odmienionymi przestrzeniami, nieremontowane jeszcze pokoje, którym niewiele można było dotychczas zarzucić, wydają się wymagać pilnych prac renowacyjnych. Jak to w domu. Zawsze jest coś do zrobienia i nieustannie trzeba dbać o to, co już mamy. Konieczne jest też zabieganie o środki na przyszłość, na niezbędne zmiany, naprawy, wyposażenie. JE ks. abp senior Józef Michalik powiedział o Heluszu, że jest to najlepiej wyposażony ośrodek rekolekcyjny ze wszystkich dwunastu, jakimi dysponuje archidiecezja przemyska. Zauważył też, że ostatnie ogromne zmiany miały szansę zaistnieć dzięki ustanowionemu tu dyrektorowi, księdzu Jackowi Zarzycznemu oraz wspólnocie Domowego Kościoła. Skoro już mamy pierwsze miejsce w rankingu trzeba zrobić wszystko, by je utrzymać. Do dzieła.

Monika Jasina